Po przerwie spowodowanej wyjazdem na Daleki Wschód do Japonii i na Karaiby na meksykański Jukatan ponownie zawitałem do Azji Południowo - Wschodniej. Tym razem był to służbowo - turystyczny wyjazd do Bangkoku i grudniowa wyprawa do Birmy i Tajlandii.
BAGAN
Jeśli miałbym wybrać tylko jedno miejsce w Birmie, miejsce, które najbardzej mi się podobało i w którym najlepiej się czułem to bez zawahania byłoby to Bagan (więcej info TUTAJ). Trzy dni tam spędzone dały chwilę oddechu na naszej birmańskiej trasie. Niespieszne przemierzanie rowerem archeologicznej strefy z ponad 2200 świątyń, pagód, klasztorów i stup to z pewnością "must see" tej części świata. Dodatkowym atutem jest stosunkowo niewielka liczba turystów. Wiele świątyń mogliśmy "mieć" tylko dla siebie. Wiejski, co najwyżej mało miasteczkowy klimat tego miejsca był o wiele przyjemniejszy niż dużych miast jak Rangun czy Mandalay. Jeśli kiedykolwiek będziecie w Birmie planowanie wyjazdu zacznijcie właśnie od Bagan.
INLE LAKE
Z kolei jeśli miałbym wybrać najciekawszy, najbardziej różnorodny, jeden dzień spędzony w Birmie to byłaby to wycieczka nad jezioro Inle Lake (więcej info TUTAJ). Już samo jezioro i otaczający je krajobraz był zachwycający. Rybacy i domy na wodzie kusiły do robienia zdjęć. Ponadto wizyta w lokalnych manufakturach, a przede wszystkim na targu grupy etnicznej Intha sprawiły, że można było zobaczyć jak toczy się życie mieszkańców tej jakże barwnej części Birmy. Inle Lake zdecydowanie powinno znaleźć się na trasie każdego wyjazdu do tego kraju.
BANGKOK
Nie od dziś wiadomo, że Bangkok to miejsce, które skradło moje serce (więcej info TUTAJ). Uwielbiam to miasto i zawsze chętnie do niego wracam. Czasem myślę, że mógłbym w nim mieszkać na stałe, albo przynajmniej przez parę miesięcy w roku. Stolica Tajlandii zachwyca pod wieloma względami. To są m.in. mieszkańcy, atrakcje turystyczne, fantastyczne jedzenie i atmosfera. Miasto w 2019 roku odwiedziłem dwa razy. Niestety pandemia COVID-19 sprawiła, że nie zanosi się na szybki powrót do Bangkoku i Tajlandii. Wielce nad tym ubolewam. Zdaję sobie jednak sprawę, że nie tylko ja.
KO SAMET
Na sam koniec wyjazdu nie mogło zabraknąć chwili relaksu i leniuchowania na plaży. Wybór padł na wyspę oddaloną niecałe 4 godziny od Bangkoku, czyli Ko Samet (więcej info TUTAJ). Mając niewiele czasu, nie chcąc korzystać z transportu lotniczego ta rajska wsypa była świetnym wyborem. Stosunkowo niewielka liczba turystów, brak zgiełku charakterystycznego dla popularnych tajskich kurortów sprawiło, że można było naprawdę wypocząć.
Dodatkowym atutem był grudniowy okres przedświąteczny, który dodawał plaży wieczorową porą uroku. Zawsze chciałem spędzić święta i sylwestra w tropikach. Tym razem się nie udało, ale to co zobaczyłem tylko utwierdziło mnie w tym, że będę musiał to kiedyś zaplanować.
Azja Południowo - Wschodnia to nie tylko atrakcje turystyczne czy plaże. Dla mnie to kulinarny raj, który jest jednym z podstawowych argumentów za wyjazdem. Nie inaczej było i tym razem.
Azjatyckie wyprawy to odpoczynek od codzienności, trosk i kłopotów. W Azji czuję się wolny, niczym nie skrępowany, nie myślę o tym co będzie jutro, za tydzień czy miesiąc. To umysłowy chill out, balsam na skołatane serce i zatrutą duszę polską, często nieprzyjemną rzeczywistością. Polecam każdemu ten stan umysłu. Ja go osiągam właśnie podczas azjatyckich wypraw.
Przebieg trasy:
Birma
- Mandalay
- Bagan
- Rangun
Tajlandia
- Bangkok
- Ko Samet
Inne podsumowania z regionu Azja Południowo - Wschodnia:
Kambodża, Tajlandia 2018 - więcej informacji TUTAJ,
Filipiny, Hong Kong 2017 - więcej informacji TUTAJ,
Laos, Tajlandia 2016 - więcej informacji TUTAJ,
Tajlandia, Malezja, Singapur 2015 - więcej informacji TUTAJ,
Wietnam, Kambodża, Tajlandia 2014 - więcej informacji TUTAJ.
Niespieszne przemierzanie rowerem archeologicznej strefy z ponad 2200 świątyń, pagód, klasztorów i stup to z pewnością "must see" tej części świata.
OdpowiedzUsuńRybacy i domy na wodzie kusiły do robienia zdjęć.
OdpowiedzUsuń