Po kilku dniach spędzonych w Luang Prabang nadszedł czas, aby ruszyć dalej. Droga do Vang Vieng dorobiła się statusu legendarnej. Odcinek około 180 km pokonaliśmy w ... 8 godzin!
Na czym polega trudność w pokonaniu tej trasy? W sumie są to 3 czynniki. Pierwszy z nich to jakość dróg. Wąskie i dziurawe nawierzchnie to w Laosie standard. Druga kwestia to ukształtowanie terenu. Jedziemy poprzez góry, a więc serpentyny i przepaście są na porządku dziennym. Zasadniczo cała trasa to zakręt przechodzący w kolejny. Osoby z chorobą lokomocyjną będą miały duże problemy z pokonaniem tego odcinka. Po trzecie środek transportu. My wybraliśmy teoretycznie najlepszą opcję, czyli autokar VIP. Sęk w tym, że VIP'em to on może był, ale 30 lat temu. Mieliśmy nadzieję, że choć hamulce będą sprawne. Z zewnątrz autokar wyglądał marnie, wliczając w to oklejoną czarną taśmą przednią szybę. W środku niedziałająca klimatyzacja, atmosfera ala "pustynna burza" bo pył wystrzelił z nawiewu, brak podłokietników, otwieranie drzwi w trakcie jazdy itd. Lekko nie było, jedne z dłuższych 8 godzin w naszym życiu :)
Kiedy już dotarliśmy do centrum miasteczka, dobrą godzinę szukaliśmy odpowiedniego noclegu. Jak zwykle w Laosie dworce oddalone są od centrum nieraz o kilka - kilkanaście kilometrów i trzeba do miejsca docelowego podjechać np. tuk tukiem. Nie inaczej było i tym razem.
Samo Vang Vieng to miejscowość licząca około 25 tys. ludności, malowniczo położona nad rzeką, pośród gór i pól ryżowych. Jest to idealne miejsce do aktywnego wypoczynku. Bardzo popularne są spływy kajakiem i na oponie oraz przejażdżki rowerowe. Ponadto w okolicy jest wiele jaskiń, które można eksplorować.
Swego czasu Vang Vieng słynęło z dużej dostępności i wolności narkotykowej. Nie tylko mam tu na myśli opium, ale także chociażby halucynogenne grzyby. Dziś po interwencji rządu proceder został trochę ukrócony.
Trzeba przyznać, że miejscowość i jej okolica jest naprawdę ciekawa. Niestety od przyjazdu do miasta zaczęła się nasza klimatyczna katastrofa, której nikt się nie spodziewał. Ani my, ani najstarsi mieszkańcy Laosu. Temperatura spadła do około 14 stopni w dzień plus padający deszcz.
Reasumując, warunki atmosferyczne nie pozwoliły nam nacieszyć się Vang Vieng i jego okolicą. Szkoda.
Kiedy już dotarliśmy do centrum miasteczka, dobrą godzinę szukaliśmy odpowiedniego noclegu. Jak zwykle w Laosie dworce oddalone są od centrum nieraz o kilka - kilkanaście kilometrów i trzeba do miejsca docelowego podjechać np. tuk tukiem. Nie inaczej było i tym razem.
Samo Vang Vieng to miejscowość licząca około 25 tys. ludności, malowniczo położona nad rzeką, pośród gór i pól ryżowych. Jest to idealne miejsce do aktywnego wypoczynku. Bardzo popularne są spływy kajakiem i na oponie oraz przejażdżki rowerowe. Ponadto w okolicy jest wiele jaskiń, które można eksplorować.
Swego czasu Vang Vieng słynęło z dużej dostępności i wolności narkotykowej. Nie tylko mam tu na myśli opium, ale także chociażby halucynogenne grzyby. Dziś po interwencji rządu proceder został trochę ukrócony.
Trzeba przyznać, że miejscowość i jej okolica jest naprawdę ciekawa. Niestety od przyjazdu do miasta zaczęła się nasza klimatyczna katastrofa, której nikt się nie spodziewał. Ani my, ani najstarsi mieszkańcy Laosu. Temperatura spadła do około 14 stopni w dzień plus padający deszcz.
Reasumując, warunki atmosferyczne nie pozwoliły nam nacieszyć się Vang Vieng i jego okolicą. Szkoda.
Vang Vieng - informacje praktyczne:
- dojazd autokarem z Luang Prabang ok. 8 godz., 130 000 LAK,
- tuk tuk z dworca autobusowego do centrum miasteczka 15 000 LAK,
- trasa Vang Vieng - Vientiane minivan (busik), ok. 4 godz., 55 000 LAK,
- najlepiej nocować w centrum, np. Sout Jai Guesthouse (200 000 LAK/4 os.).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz